O co chodzi? Co jakiś czas bedziemy ruszać w miasto w poszukiwaniu dobrego smaku. Będziemy wpadać do knajpek i oceniać to co zjemy, wypijemy i zobaczymy. Następnie na naszych blogach będą pojawiać się nasze niezależne, subiektywne opinie o odwiedzonym miejscu:)
To tyle słowem wstępu. Zapraszam teraz na naszą pierwszą, debiutancką wyprawę.
Założenie było takie, że korzystając z resztek jesiennego ciepła i słońca nie zaplanujemy miejsca tylko spacerując wtropimy jakieś miejsce, które nas zainteresuje na tyle byśmy zatrzymały się na dłuższą chwilę. Pysna Chalupa przy poznańskim Starym Rynku- taki był nasz wybór.
Nazwa od razu nasunęła mi myśl o pysznej kuchni czeskiej ( zwłaszcza, że i pisana po czesku) i dobrym piwie, więc jak najbardziej byłam za:)
Weszłyśmy do środka, wybrałyśmy stolik i po krótkiej chwili siedziałyśmy z menu w ręku.
Na dobry początek w karcie proponowane są 4 rodzaje podawania piwa. Szczerze powiem, że nie miałam pojęcia, że można lać piwo na różne sposoby- także to na plus. Wybrałam takie, którego sposób podania to "mliko" czyli innymi słowy kufel wypełniony pianą.
Następnie cześć zawierająca przystawki/ zupy. Tu już pojawiły się moje małe wątpliwości. W karcie jak nic krewetki- no ale chyba Czechy do morza mają daleko, prawda? Wybrałam zatem smażony ser z sosem tatarskim i żurawiną, który znacznie bardziej kojarzy się z czeskim przysmakiem. Jakież było moje zaskoczenie gdy Kelner podał mi zupę grzybową- okazało się, że nastąpiła pomyłka i zamówienie Marysi zostało zdublowane a o moim serze słuch zaginął. Obsługa jednak bardzo prawidłowo zareagowała i już po chwili miałam swoje danie. Ser, panierka i dodatki- moja pierwsza myśl- jaka wielka porcja! Serio, właściwie gdybym była średnio głodna najadłabym się samą przystawką. Danie smaczne, ale trochę nudne i bez żadnego zaskoczenia. Podane też dość banalnie, na liściu sałaty.
Następnie danie główne. Kilka pozycji całkiem czesko brzmiących w moim odczuciu:) Zdecydowałam się jednak finalnie na knedliki z sosem gulaszowym i ogórkiem kiszonym. Co tu dużo mówić- szału nie było. Danie jadalne jednak nie miałabym ochoty powtarzać tego jeszcze raz. I powtarza się znowu liść sałaty, który budzi we mnie skojarzenia z wypadami do restauracji na początku lat 90-tych i lekkim wiatrem z z PRL-u:)
W karcie nie znalazłam deserów, co było lekkim zawodem gdyż uwielbiam słodkości. Znalazła się za to sałatka szopska, którą jak mamusię kocham kojarzę tylko i wyłącznie z Bułgarią:)
To tyle w kwestii ogólnej, teraz czas na moje odczucia w konkretnych kateoriach( punktacja w skali1-10).
Obsługa( 7 ):
To zdecydowanie mocny punkt w lokalu. Zespół jest nowy( lokal zaledwie od kilkunastu dni gości na gastronomicznej mapie Poznania) więc ma prawo do drobnych pomyłek( jak np. podmieniona przystawka), jednak obsługa miła i broni się uśmiechem:)
Miałyśmy też małą "przygodę" z jedzeniem( ale o tym pewnie więcej u Marysi) więc poznałyśmy również Właściciela/ Menadżera lokalu, który również zachował się jak należy.
Wystrój lokalu( 3 ):
Wystrój nie powalił mnie na kolana. Całość utrzymana niby w klimacie Chalupy, jednak miejscami detale wydały mi się niespójne. To co przykuło moją uwagę najbardziej to sztuczne rośliny- na stołach i w innych punktach- osobiście bardzo mi się to nie podoba. Kolejna kwestia to oświetlenie- mam wrażenie, że nie do końca przemyślane, nie tworzy w moim odczuciu przyjemnego klimatu.Ogółem nie jest to miejsce gdzie mogłabym poczuć się miło i zrelaksować się.
Jedzenie( 3 ):
To kwestia kluczowa dla mnie. Niestety karta niespójna, przypadkowa, a dania albo bez wyrazu albo przesadnie doprawione( Marysia odesłała do kuchni na maksa przesolone danie). Sposób podania również mnie nie urzekł. Generalnie jeśli chodzi o kwestię jedzenia nie było w nim nic co sprawiłoby że miałabym ochotę zjeść to jeszcze raz.,
Ogólne wrażenie( 1 ):
Tu mam problem. Bo jest nijakie. Dania tak naprawdę żadne, wystrój przygnębiający. To dla mnie takie miejsce o którego istnieniu zapominamy w dwa dni po tym jak je opuściliśmy.
Realcja ceny-jakość(2) :
Ceny są przyzwoite. Jednak w zestawieniu cena-jakość trudno to określać, bo to raczej jest nijakość. Przeciętne ceny za przeciętne jedzenie w dużych porcjach.
Reasumując nie wybieram się tam więcej. Zdecydowanie też nie polecam, no chyba, że macie ochotę na piwo- tu było bez zastrzeżeń:)
A na koniec jeszcze ciekawostka! Pozostawiamy po sobie ślad w postaci wizytówek. Jakież było moje wielkie zdziwienie gdy po powrocie do domu odebrałam telefon od...Właścicielki lokalu. Bardzo fajnie, że trzyma rękę na pulsie i wie co w restauracji się dzieje, a do tego nie każdy potrafi przyznać się do błędu- brawo!
A na blogu Marysi nasza wyprawa jej oczami- przeczytajcie koniecznie:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zaszalej! Zostaw komentarz:)